
Z dnia na dzień dowiaduję się o coraz większej niewiedzy, będącej, słusznych rozmiarów, kawałkiem mojej osoby.
Niewykluczone, że powoduje ją obecność cechy, której wystrzegam się tak bardzo, jak potrafię - ignorancji.
Być może to ona, lub brak wystarczających środków twórców na promocję, albo moja obecność w kraju, gdzie, czytając kinowy repertuar, ciężko znaleźć dobry, wartościowy film (wielokrotnie produkcji takich musiałem szukać w wypożyczalniach, lub na Canal+, po bezowocnym oczekiwaniu wejścia filmu na kinowe ekrany). Stać się mogło tak, iż wszystkie powyższe czynniki zawiniły, wespół działając przeciw mnie, skutkiem czego dopiero dziś obejrzałem film z roku 2006., uzasadniający mój szacunek do Heatha Ledgera, oraz potęgujący żal po śmierci młodego, obiecującego aktora.
Spotkać można go w wielu produkcjach, jednak dopiero brawurowa rola w Mrocznym Rycerzu (The Dark Knight) otworzyła ze zdziwienia i zaraz zamknęła moje usta, pozbawiając mnie możliwości wygłaszania zbędnych komentarzy. Kreacja Jokera przyniosła mu także ogromny szacunek, został nagrodzony bowiem w najbardziej pożądany w świecie filmu sposób - otrzymał Nagrodę Akademii.
Widziałem kilka wcześniejszych filmów (i późniejszy - Parnassus) z udziałem Heath'a, często postrzegając jego kreacje, jako wręcz przeźroczyste.
Oczywiście, po drodze zdarzyła się niezła produkcja, Brokeback Mountain (2005), lecz dopiero obejrzenie Candy, pozwoliło na stworzenie w mojej głowie pełnego obrazu znakomitego aktora.
Role w Mrocznym Rycerzu i Candy, różniąc się od siebie diametralnie, pozwalają ocenić umiejętności aktorskie, jako wszechstronne.

U młodych gwiazdek, dość powszechny problem, to trudność z wyzbyciem się własnych nawyków. Za idealny przykład może posłużyć Kristen Stewart, bardzo popularna dziś, dzięki rolom w ekranizacjach sagi Twilight,

Posiada ona kilka zabawnych odruchów, nad którymi nie potrafi zapanować, ja wyłapałem trzy - zaczesywanie dłonią włosów do tyłu, kręcenie głową, podczas zaprzeczania (analogicznie - kiwanie, podczas potwierdzania), oraz bardzo specyficzny grymas.
Na pierwszym zdjęciu, wszystkie trzy klatki, pochodzą z filmu Adventureland, w tym dwie z jednej sceny...

Często występują także, jako combo...
Prawdziwy aktorski kunszt, polega na zostawieniu siebie z dala od planu filmowego i wcieleniu się w graną postać.
Heath Ledger, jako Joker, oraz jako Dan, to zupełnie odmienne role pod względem charakteru, siły osobowości, oraz okazywanych emocji.
W wypadku takiego aktora, nie mam pojęcia, jaki jest (był) naprawdę, z kolei, mógłbym się założyć, jak na co dzień zachowuje się Kristen.
Film Candy nie zwrócił mojej uwagi, jedynie grą aktorską.
To przerażająca opowieść o parze, zniszczonej przez nałóg - o dwóch osobach, tracących resztki godności, oraz oddalających się od człowieczeństwa i siebie nawzajem.
Tematyką, oraz schematem wydarzeń, produkcja tak bilska, formą zaś daleka amerykańskiemu Requiem for a Dream.
Ku mojemu zdziwieniu - Candy jest znacznie mocniejszy, bo prawdziwszy, pozbawiony przerysowania i amerykańskiego patosu i teatralności. To cichszy film, bez boomu, jak w przypadku Requiem.
Nie mamy tu do czynienia z nachalnością, oraz sztucznym wywoływaniem emocji (np. użycie w Requiem genialnego, powodującego gęsią skórkę, motywu przewodniego w finalnej scenie). Nie dostajemy także pełnego happy-, czy unhappy endu, to sprawa złożona, nigdy jednoznaczna i oczywista - jak w życiu...
Widzę ,że lubisz tak sammo jak ja Heath'a .Ja go po prostu ubóstwiam i codziennie zadaję sobie pytanie CZEMU BÓG NAM GO ZABRAŁ ? Te oczy zawsze pełne bólu na krzywdę świata i ten perfekcyjny uśmiech . On jest dla mnie numer 1;)Zaczyna obserwować ;p
OdpowiedzUsuń